Mit przywódcy

Mirosław Tarasiewicz

Kilka miesięcy temu w swoich poszukiwaniach mitów funkcjonujących w biznesie odwołałem się do tzw. mądrości zbiorowej. Na jednym z popularnych portali gromadzących profesjonalistów zadałem pytanie: co według ciebie jest najpopularniejszym mitem lub paradoksem w zarządzaniu? W dyskusji wzięło udział ponad 300 menedżerów z całego świata. Za najpopularniejszy mit zarządzania uznali oni pogląd, że jedna i ta sama osoba może być równocześnie dobrym menedżerem i skutecznym liderem. Nic dziwnego, już od dłuższego czasu bycie menedżerem jest zdecydowanie passe. Osoby na stanowiskach kierowniczych nie chcą już zarządzać, chcą przewodzić. To przecież przywódcy decydują o nowych kierunkach i wymyślają przełomowe idee, a o ile te zadania są ciekawsze i bardziej kolorowe, niż codzienne obowiązki menedżerów. Uzasadnienie tego stanowiska było proste: przywódcy dysponują pewnymi wrodzonymi przymiotami, które czynią z nich osoby zdolne porwać za sobą korporacyjne tłumy. Charyzma, ekstrawertyzm – to wszystko charakteryzuje prawdziwych liderów. Zwykli menedżerowie pechowo nie urodzili się z tymi cechami i pozostaje im rola wdrażania pomysłów liderów.

W dyskusji jednak najciekawsze okazało się to, że uczestnicy za drugi najpopularniejszy mit uznali pogląd dokładnie przeciwny, czyli że menedżerowie i liderzy to rozłączne grupy osób. Ich argumentacja była pragmatyczna, czy bowiem nawet najlepszy przywódca pozbawiony odpowiedniego warsztatu menedżerskiego może skutecznie wdrożyć swoje pomysły w życie? I drugie pytanie – czy menedżer, który nie jest liderem dla swojego zespołu może nim skutecznie zarządzać?

Oba poglądy były równie popularne i próbując rozwiązać dylemat należy przyjrzeć się, jak działają wielcy przywódcy. Przekonanie o ich nadzwyczajnej roli i wyjątkowości z pełną mocą uwidoczniło się, kiedy Jack Welch, prezes GE wypowiedział słowa „kto przewodzi, nie musi zarządzać”. Jack Welch był jednak otoczony całym sztabem ludzi, którzy sprawnie wdrażali jego wizje w życie. On rzeczywiście nie musiał zarządzać – robili to za niego inni. W większości organizacji takiego komfortu nie mamy.

Inny przykład charyzmatycznego przywódcy, tym razem z naszej branży, to Steve Jobs. On jednak działał inaczej. Nie wahał się poświęcać czasu na dopracowanie najdrobniejszych niuansów konstrukcyjnych nowych produktów, podobnie było z procesami zarządczymi. Czy odniósłby tak wielki sukces, gdyby ograniczył się tylko do kreowania wizji? Trudno powiedzieć, ale na pewno iPhone i iPad wyglądały inaczej.

Czy można więc we współczesnej organizacji przewodzić, nie zarządzając? Wydaje się, że czasy porywających swoją charyzmą przywódców, pozostawiających innym wdrażanie swoich wizji odchodzą w niepamięć. Nie wystarczy sama osobowość i zdolność motywowania. Aby być skutecznym liderem, trzeba je połączyć z rzemieślniczą umiejętnością zarządzania i wnikania w potrzeby rynku. Inaczej, jak to ujął jeden z uczestników dyskusji, wizje przywódcy mogą okazać się zwykłymi halucynacjami.

 

Artykuł ukazał się w Reseller News nr 5/2014