Menedżer metafizyczny

Mirosław Tarasiewicz

Dziś będzie trochę mniej poważnie. Na pewno każdy spotkał się z taką czy inną klasyfikacją stylów zarządzania. Mamy więc menedżerów nastawionych na zadania i zorientowanych na ludzi, preferujących styl autokratyczny albo demokratyczny i wiele, wiele innych podziałów, bazujących na analizie osobowości. Niestety, przydatność większości z nich w praktyce biznesu jest zerowa. Jak dotąd nie przeprowadzono bowiem żadnych miarodajnych badań, które wykazałyby korelację pomiędzy stylem zarządzania, a sukcesem rynkowym organizacji. Pomimo tego, jakiś czas temu sam pokusiłem się o zrobienie podobnej klasyfikacji. Ponieważ chciałem, aby miała choć minimalną wartość praktyczną, oparłem się nie na cechach osobowości, a na poziomie zaangażowania menedżerów w trzech następujących obszarach: rynku, organizacji i zespołu. W trakcie analizy zarysował mi się pewien specyficzny typ menedżera, którego nazwałem menedżerem metafizycznym. Metafizycznym, bo jego działania bardziej lub mniej mijają się z racjonalnością biznesową. Wyraźnie zarysowały mi się też trzy etapy, podczas których menedżer racjonalny staje się metafizycznym.

W pierwszym etapie zaczyna on tracić kontakt z otoczeniem zewnętrznym, czyli z rynkiem. No cóż, otoczenie to niesie ze sobą tylko problemy – klienci, konkurenci, zmiany trendów… O ileż przyjemniej jest poprowadzić kolejne spotkanie, mające na celu usprawnienie procedur wewnętrznych. Argumentacja jest przy tym zwykle taka: „Najpierw zaprowadzę porządek u siebie, a dopiero potem zabiorę się za pracę z rynkiem”. W jaki sposób menedżer metafizyczny chce usprawnić firmę, nie próbując uzyskać informacji o potrzebach klientów od nich samych, pozostaje tajemnicą.

Przejdźmy do etapu drugiego. Następstwem oderwania od rynku jest izolacja pomiędzy menedżerem a pracownikami operacyjnymi. A to przecież oni są najlepszym źródłem informacji. Niestety, osoby te są również często przekaźnikami wieści złych. A ponieważ menedżer metafizyczny nie potrafi tych informacji należycie ocenić, traktuje je jako wymówki. Umykają mu w ten sposób sprawy istotne, a w konsekwencji zamyka się w najbliższym gronie potakiwaczy. Menedżerowie metafizyczni mają również tendencję do tworzenia niezliczonej ilości procedur i zasad. Większość z nich powoduje jedynie chaos i niekończące się dyskusje, a jakiekolwiek propozycje, mające na celu przybliżenie ich do reguł zdroworozsądkowych, traktowane są jako defetyzm.

I wreszcie ostatni etap kreacji menedżera metafizycznego, kiedy następuje izolacja nawet od najbliższych współpracowników. Menedżer osiąga wtedy stan organizacyjnej nirwany, niezakłócanej przez żadne czynniki zewnętrzne. Wiedzę o rynku i organizacji czerpie wyłącznie z raportów i żadne krytyczne argumenty nie robią już na nim wrażenia. Jedyne co pozostaje to poczucie misji, niezrozumienia i czyhających dookoła niekompetentnych pracowników. Że nie ma takich menedżerów? Wystarczy się dobrze rozejrzeć, a gwarantuję, że nie będziecie musieli długo szukać.

 

Artykuł ukazał się w Reseller News nr 3/2014